Też czasem macie moment, w którym nic Wam nie wychodzi lub nic Was nie zadowala? Zaczynacie się zastanawiać nad własnym stylem bądź odkładacie to na później, co robicie w takich sytuacjach?
Pytam, bo w sumie i mi się to zdarza dość często, kiedy mój styl przestaje mnie cieszyć, ale bywają momenty, kiedy go uwielbiam. Raz mi wyjdzie, raz nie, ale niestety chcąc nie chcąc porównuję swoje prace do prac moich idoli, pomimo, że styl to kwestia która wyrabia się sama z czasem i w każdej pracy jest cząstka moja, a nawet i więcej niż cząstka, ale mimo wszystko cały czas wymagam od siebie więcej i więcej, jakby cały czas nic mnie nie zadowala i ciągle mi czegoś brakuje. Też tak macie? Próbujecie to jakoś zwalczać czy staracie się pogodzić z własnymi myślami?
Offline
Z grubsza... aż tak nie staram się pchać ze swoimi pracami, "byle dorównać tym, którzy są lepsi ode mnie". Bo potem jest tak jak sama napisałaś. Jak nie wyjdzie, to potem ma się doła i się człowiek zniechęca. Lepiej już trzymać się swojej wersji i ewentualnie co nieco eksperymentować z innymi opcjami rysowania czy tworzenia. Bo takie kopiowanie innych artystów raczej niewiele pomaga.
Ale nie oszukujmy się, bo sam też miewam sytuację, że chciałbym coś dalej pojechać np. z którąś z zaczętych serii komiksów... ale albo nie mam pomysłu na odpowiednie podciągnięcie akcji, albo też brakuje na to czasu, lub też nie ma się właściwych materiałów do realizacji pomysłu, a także niekiedy jak już się myśli żę można się za to spokojnie zabrać... to się okazuje że trzeba zająć się czymś innym w domu lub w ogródku... lub też ktoś ze znajomych potrzebuje pomocy przy czymś ( ja jestem osobą chcącą pomóc innym, więc często w takich sytuacjach się na tym skupiam).
A najgorsze jest to, że jak się już ma pomysł, materiały, każdy kadr rozpracowany i scenariusz spisany.... to człowiek nie ma do tego motywacji i nie potrafi się na tym skupić.
Normalnie jak na huśtawce, która rzadko jest pośrodku: Albo mnóstwo pomysłów i brak motywacji, albo mnóstwo motywacji i brak pomysłów.
Możliwe że każdy chociaż raz miał taką właśnie "huśtawkę twórczą"... lub kompletnego "artblock'a", czyli zero pomysłów i zero motywacji.
Zdarza się również tak, że kiedy myślisz, że praca będzie wyglądała świetnie, masz już ją prawie gotową do opublikowania.. nachodzi cię refleksja nad tym, czy gdzieś z czymś się nie przesadziło, czy postacie są na pewno dobrze dobrane lub czy taka scena powinna się ukazać.
Przykład: Jakiś czas temu niby wpadłem na pomysł pracy, na której niby widać scenę z pierwszego spotkania mojej postaci, z Królową Chrysalis i jej changelingami. To już odrazu po tym widać chyba że scena byłaby zbyt mocno przesadzona. Tą pracę widziała ledwo jedna czy dwie osoby, a potem poszłą w zapomnienie. Tak to miało wyglądać: http://sta.sh/01pxjvopqhh4 . Odrazu po skończeniu i przeanalizowaniu tego, okazało się, że po prostu całość jest zbyt przesadzona i moja postać by znowu tylko na tym ucierpiała.
Więc jak widać... sam też nie raz się z tym borykam. nawet jeśli już mam u siebie tyle prac... to niektóre z nich były tworzone nawet tygodniami, a niektóre nawet w ciągu jednego dnia (nawet te większe strony komiksów, liczące prawie po 20 kadrów).
Offline
Niezależnie czy chodzi o pisanie, czy rysowanie, czy jeszcze innych rodzaj twórczości, gdy nie możesz czegoś stworzyć to najlepiej zmienić otoczenie. Wysiłek fizyczny dobrze miała na wenę. Ale nawet zmiana miejsca rysowania jest dobra.
Idź na spacer, pobiegać, pograć w coś. To dobrze działa.
Co jeszcze? Podobno pomaga oglądanie telewizjii. Odmóżdżanie się pozwala odpocząć od umysłowego wysiłku i później można znów rysowac z nowym zapałem.
Czyli jak wychodzi, warto zrobić sobie przerwę, aby odetchnąć. Wena i natchnienie wróci.
Offline
Dokładnie, mam to samo. Często po nadaniu kontur czy czegokolwiek nagle widzę "O, tutaj błąd, no i tu też" i to mi niszczy całą satysfakcję. Ostatnio tak mam i się zastanawiam "Jak tym artystom to tak dobrze wychodzi, a czemu mi nie chce nic wyjść?" i sama się kłócę ze sobą, że to kwestia czasu, czasem mi nawet nie odpowiada jak długo siedziałam nad daną pracą. Niestety, nie potrafię tego opanować i to wprowadza w nerwowe stany, często rzucam kartkę albo po niej z całej siły ciskam ołówkiem i robię mocne kreski składające się w "X", bo mi to zwyczajnie nie odpowiada i źle się czuję z tym, że czegoś nie potrafię. I ta huśtawka występuje ciągle, raz mi się podoba, raz nie, a raz jestem tak nastawiona, że bez względu na wszystko jest okej, lub to się poprawi. I czasem mam tego dosyć, nawet zbyt często i samej siebie nie mogę już zrozumieć. Ostatnia moja praca to kompletna porażka, a kiedy się zorientowałam? Stanowczo za późno. Poratowałam się tłem które akurat sprawia mi satysfakcję, ale wilk... szkic wyglądał dobrze i byłam zadowolona, ale po nadaniu kontur zauważyłam błędy. Dodam, że był na początku w szkicowniku, więc musiałam go przenieść, co pogorszyło sytuację. I teraz widzę, że ciało to istna tragedia, głowa za duża, oko za małe, pysk zbyt masywny, i sama nie wiem właściwie, co ja zrobiłam. Najgorsza ta huśtawka. ;__;
Offline